niedziela, 23 stycznia 2011

Dla każdego coś dobrego :)

 Dzisiejszy wpis będzie o kursach, w jakich udało mi się uczestniczyć, od momentu, gdy zaczęła się moja "słodka przygoda".
 Jak już wcześniej wspomniałam, pierwszy był kurs na 3piętrowe ciasto weselne. Było ono pokryte warstwą marcepanową, a następnie masą cukrową. Oryginalny projekt był nieco inny od mojego. Nie chciałam jednolitego białego ciasta z ozdobami w tym samym kolorze, wolałam zestawienie bieli, czerwieni i czerni. Może jest to dość odważna kombinacja barw, jak na ciasto weselne, jednak uważam że ostatecznie całkiem trafiona i przyjemna dla oka.


poniedziałek, 10 stycznia 2011

"Misie"

  Dzisiaj chciałabym napisać Wam kilka słów o wspomnianych już przez mnie wcześniej - ciastach misiach. Wybrałam ten temat z trzech powodów:
1) popularność tych ciast, jaką się cieszą wśród klientów;
2) mój sentyment do nich;
3) robiłam jednego w poprzednim tygodniu.
  Był to kremowy miś z czerwonym kocykiem, na którym widniał mały czerwony maczek. Okazją dla tego ciasta były chrzciny małej dziewczynki o słodkim imieniu Poppy (Maczek :) ).


  Myślę, że za każdym razem rodzi się zupełnie inny rodzaj misia. Jedne są wesołe i beztroskie, to naturalnie te robione na pierwsze urodziny. Mają niewinne spojrzenie i nieśmiały uśmiech.


wtorek, 4 stycznia 2011

"Summertime"

  Nastał czas wakacji. Podczas, gdy wielu z Was wygrzewało się gdzieś na słonecznej plaży, ja bardzo ciężko pracowałam w naszym studiu.
  Nie byłam jeszcze na tyle odważna i doświadczona, by robić skomplikowane ciasta weselne, jak moje koleżanki. Jednak okazało się, że tzw. "wedding favours" są moim powołaniem :) Tak oto przynajmniej raz na tydzień wykrawałam, piekłam, dekorowałam i pakowałam kilkaset małych ciasteczek. Są to słodkie indywidualne upominki, wręczane przez państwa młodych ich gościom, jako wyraz wdzięczności za przybycie na ich uroczystość w tym ważnym dniu. Ze względu na popularność, jaką się cieszyły, szef zlecił mi zaprojektowanie zupełnie nowych wzorów. Wtedy też zrodziły się te oto cudeńka:


 

 

niedziela, 2 stycznia 2011

"School’s out for summer...."

  Z początkiem lata mięliśmy coraz więcej zamówień, a za mało rąk do pracy. To była kolejna szansa dla mnie, by zabłysnąć jako projektant (cake designer).



Czas paczuszek.

 Kurs okazał się próbą moich możliwości. Po jego zakończeniu rozpoczął się dla mnie całkiem nowy rozdział w firmie. Do mych obowiązków należało teraz prócz pieczenia, również robienie ciast w kształcie pudełek, tzw. "exploding parcels".
 Były więc małe i duże, okrągłe i kwadratowe, stonowane i pstrokate, z eksplozją gwiazdek, serduszek, kuleczek, czy czego tylko dusza (czyt. KLIENT) zapragnął.