poniedziałek, 28 marca 2011

Wiosna, ach to TY!

 Idzie wiosna! Jeszcze bardzo nieśmiało stawia małe kroczki, ale już da się wyczuć w powietrzu. Idzie, a wraz z nią MAJ! Jest to czas wyjątkowy dla wielu młodych ludzi, którzy wraz z majem przystępują do Pierwszej Komunii Świętej. Dzisiaj pragnę poruszyć nieco temat - Komunii oraz Chrzcin.
 W Szkocji ciasta z okazji Chrztu cieszyły się dużo większą popularnością niż te komunijne. Tradycyjnie kolor niebieski wybierano dla chłopców, a różowy dla dziewczynek. Niekiedy też robiłam ciasta w kolorach neutralnych, jak biały czy cytrynowy. Moim ulubionym motywem był tort, finezyjnie zdobiony lukrem, na wierzchu którego znajdowała się mała kołyska zrobiona w całości z masy cukrowej. W kołysce naturalnie była mała postac dziecka, mająca stanowić "słodką wersję" osóbki, która danego dnia stanowiła centrum całego zamieszania :)




wtorek, 8 marca 2011

Czas radości!

 Dzisiejszy wpis chciałabym w całości poświęcić uroczystościom, w których jedną z ważniejszych ról odgrywa ciasto, czy też TORT.
 Pamiętam, jak bardzo denerwowałam się przed drugimi urodzinami mego synka. Zapragnęłam zrobić mu coś wyjątkowego i innego niż dotychczas. Tak tez powstał ten oto 2-piętrowy tort.


sobota, 5 marca 2011

Czas wielkich zmian oraz o tym, że marzenia czasem się spełniają :)

 Na samym początku bardzo pragnę wszystkich przeprosić za tak długą nieobecność.Dziękuję również najbardziej oddanym i wytrwałym czytelnikom, za odwiedzanie mego bloga. Na moje usprawiedliwienie powiem, że po ponad 5-letniej nieobecności w Polsce, wróciłam wreszcie do kraju. Teraz chyba na stałe :) Ci, którzy przez to przeszli, wiedzą ile z tym zamieszania oraz jakie to czasochłonne zajęcie. No, ale teraz już jestem i obiecuję poprawę!
 Co do tych marzeń, to cóż - niekiedy jednak się spełniają. Pamiętacie, jak pisałam, że staram się o miejsce w warsztatach mej guru - Debbie Brown. O tym , że byłoby to idealnym akcentem na zakończenie mej szkockiej przygody. Udało się! Nie tylko było mi dane poznać samą Debbie, ale też wzięłam udział w dwóch prowadzonych przez nią kursach!!
 Tak więc, ostatni weekend przed mym wyjazdem do Polski spędziłam w jej towarzystwie. Z przyjemnością mogę powiedzieć, że jest ona bardzo barwną i ciepłą istotą, o nieziemskich wręcz zdolnościach. Pierwszego dnia kursu robiliśmy tzw "cake topper". Był to samochód, niewielki volkswagen z całującą się młodą parą siedzącą wewnątrz. Nigdy wcześniej nie poświęciłam tyle czasu jedynie na zrobienie czegoś tak niewielkiego. Naturalnie model każdego z uczestników kursu był inny, jednak wszystkie miały swój urok. Niżej prezentuję cake topper Debbie w moim wykonaniu.